Okiem redakcji
Opublikowano:
15.12.2023

W poszukiwaniu bezpiecznego domu

U podstaw każdej decyzji o migracji leży unikalna kombinacja indywidualnych powodów. Przywykliśmy do tego, aby w dyskusji publicznej dzielić migrantów na proste i zrozumiałe kategorie, pozwalające w sposób utylitarny ukierunkować rozmowę bardziej na rozwiązanie problemu niż zrozumienie i przeciwdziałanie przyczynom ich powstania. Wyróżniamy więc migrantów ekonomicznych, uchodźców (legalnych i nielegalnych, klimatycznych) i… wiele innych subkategorii. Wszyscy oni oddziałują na nas i nasze przestrzenie, na obiekty i relacje, na gospodarkę i kulturę.

Dziennikarz branżowy oraz wydawca magazynu Obiekty. Prezes Polskiej Rady Facility Management.

Skala zjawiska

Szacuje się, że liczba migrantów na całym świecie wynosi 281 milionów, co stanowi 3,6% globalnej populacji. To tyle, ile wynosi populacja Indonezji będącej czwartym najludniejszym krajem świata… Migracje to również zjawisko rosnące  – według danych Społecznych ONZ (UN DESA), a także uzyskanych z raportów i publikacji innych organizacji zajmujących się jego badaniem, wynika, że od 2010 do 2020 roku przybyło 60 milionów migrantów. Choć dane z ostatnich trzech lat są jeszcze niedostępne, to struktura aktualnych wydarzeń wskazuje, iż należy spodziewać się raczej kolejnych wzrostów niż spadków.

Również Unia Europejska zmaga się z kryzysem migracyjnym wywołanym przez niekorzystne zmiany klimatyczne w regionie Sahelu oraz wojnami dewastujący życie społeczeństw i narody na bliskim wschodzie i północy Afryki.

Migracje dotyczą nas pośrednio lub bezpośrednio, w większym lub mniejszym stopniu. To one kształtują historię społeczeństw, ekonomii oraz branż, a w Polsce – niczym  w soczewce – skupiają się wszystkie wymiary problemów i wyzwań, z jakimi zmagamy się w ich obliczu.

Migracje to również w znacznej mierze statystyka, lecz trudno o niej opowiadać w sposób znaczący, bez kontekstu człowieka i podmiotowego traktowania jego okoliczności życiowych. Na to wszystko nałożona jest także warstwa ekonomiczna i branżowa, obrazująca, w jakie relacje wchodzą społeczeństwa i migranci w otoczeniu obiektów, nieruchomości i przestrzeni.

Zaczynając od siebie

Moja rodzina w połowie pochodzi z Ukrainy. Pradziadkowie Kogutowie i Paprzyccy przekraczali linię Bugu w 1943 roku, uciekając z płonącego Wołynia, mając na rękach trzyletnie dzieci (moich dziadków) i niewiele dobytku. Ostrzegli ich dobrzy ludzie – Ukraińcy, którzy ratowali im życie i pomogli przedostać się bezpiecznie za rzekę.

Nie wiedząc o sobie nawzajem, spotkali się w Wielkopolsce, gdy dojrzeli i związali ze sobą. Żyli nadzieją, że wrócą, jednak ich migracja zyskała charakter nie tymczasowy, lecz stały.  Zostawili swoje domy, relacje, swój świat. W poszukiwaniu bezpieczeństwa i za cenę poprzedniego życia zyskali nowe, a ja szansę na lepszy los na zachodzie Polski. Zajęli domy i gospodarstwa z przydziału po Niemcach, których z Wielkopolski przesiedlono w głąb Niemiec. Taki migracyjny łańcuch tragedii.

Ogromna skala przesiedleń powojennych (akcja „Wisła”: 150–300 tysięcy osób, wysiedlenie Niemców z Ziem Odzyskanych: 12–14 milionów (!) i wiele innych) unaoczniła ogromną potrzebę monitorowania migracji przez instytucje międzynarodowe, wcześniej bowiem nikt nie badał systemowo tego zjawiska.

To właśnie w okresie powojennym powstała Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM), założona w 1951 roku, w odpowiedzi na chaos i problem przemieszczania ludności w Europie po II wojnie światowej.

Początkowo jej działalność skupiała się na pomocy w przesiedleniu osób przemieszczonych przez wojnę. Z biegiem czasu jej mandat rozszerzył się, obejmując szeroki zakres kwestii migracyjnych, w tym: migrację pracowników, zdrowie migrantów, integrację, a także pomoc humanitarną w sytuacjach kryzysowych związanych z migracją. Właściwie od tego momentu kwestia dobra człowieka zyskała patronat i uznanie międzynarodowej agendy, której celem było: z jednej strony – monitorowanie skali zjawiska, a z drugiej – upodmiotowienie człowieka w tym historycznym i powtarzającym się zjawisku.

Permanentny stan migracji

W ujęciu historycznym Polska znajduje się w permanentnej migracji już od czasu pierwszych zbiorów w 1772 roku, czyli od 250 lat. Przesunięcia ludności pomiędzy zaborami, wywołane zmianami administracyjnymi, prawnymi i politycznymi, nałożone na narodziny nowoczesnej narodowej koncepcji państw oraz wzrost ogólnej europejskiej liczby ludności wywołanej rozwojem technologicznym i rolniczym sprawiały, że migracja zakotwiczyła się w narodowej  tożsamości Polaków, silnie wpływając na stan ich umysłów.

Swoje miejsce w nowej rzeczywistości musiały odnaleźć zarówno elity, którym było ciasno pod nowymi rządami, jak i prości ludzie doświadczający niedoborów (Wielki Głód w Galicji – kilka milionów emigrantów w latach: 1880–1914), którzy masowo emigrowali do Ameryki Północnej, czy większych ośrodków przemysłowych. Migracja unosiła się nad naszym społeczeństwem i była zagadnieniem uniwersalnym, obejmującym wszystkie klasy społeczne (niemal jak religia).

Nic na stałe i nic na zawsze. Jeśli zastawa – to taką, którą można spakować w jedną walizkę. Jeśli po lepszą przyszłość  – to za granicę. Z taką mentalnością weszliśmy w odzyskaną niepodległość, która zastała gospodarkę kraju w trudnej sytuacji. W dalszym ciągu rzesze ekonomicznych uchodźców opuszczały granice Polski, a następnie wybuchła II Wojna Światowa z całą, jeszcze trudniejszą historią.

PRL to dalsza historia migracji na zachód i opuszczania kraju przez resztki społeczności żydowskiej, niemieckiej czy rosyjskiej. To również czas nasilonych migracji politycznych i przetasowań w piramidzie społeczeństw na niespotykaną skalę. Dość powiedzieć, że przy obecnej populacji Polaków wynoszącej blisko 38 milionów w granicach kraju, wielkość Polonii szacuje się na od 10 do 15 milionów. I choć liczba ta zawiera zarówno bezpośrednich, jak i pośrednich potomków emigrantów, którzy Polskę kojarzą już raczej z opowieści, to liczba ta robi wrażenie. Znajdujemy się w czołówce krajów Europy mających tak wysoki stosunek emigrantów do rezydentów. Mówi się o tym, iż obecnie co dziesiąty Polak to emigrant.

Nowoczesna migracja

Doświadczamy bezprecedensowej zmiany w podejściu do migracji w Polsce w ostatnich 30 latach. Z jednej strony, po wejściu Polski do UE, z kraju wyjechało od 2 do 3 milionów osób, z drugiej  – po raz pierwszy w historii do Polski ściągają migranci zarobkowi na tak dużą skalę (mówimy tu o szacunkach w przedziale od 1 do 2 milionów).

W Polsce przebywa obecnie od 3,5 do 4 milionów Ukraińców szukających schronienia przed wojną. Nasze stosunkowo homogeniczne społeczeństwo zaczyna doświadczać pierwszego od lat, na tak dużą skalę, przemieszania narodowości, a rozwijająca się gospodarka rozpaczliwie potrzebuje rąk do pracy.  Aby uzupełnić bieżące potrzeby biznesu, potrzeba już teraz miliona dodatkowych pracowników.

W swoim expose nowy premier RP Donald Tusk umieścił problem migracji jako jedno z kluczowych wyzwań w kontekście zmian geopolitycznych, z jakimi będzie zmagać się Polska. Oczywiście poprzednie rządy na swój sposób zrozumiały ten problem, teraz jednak zyskał on nowy wymiar i wydaje się, że systemowe rozwiązania, wpięte w szeroki wachlarz narzędzi UE, zyskają bardziej systemowy charakter. Jak sam określił, siła pojedynczego państwa w zmaganiu się z tak poważnym zagadnieniem jest stosunkowo niewielka. Nawet USA nie radzą sobie z tak ogromnym naporem na granice, jakiego doświadczają ze strony Meksyku, dlatego tak istotna jest spójna strategia regulacji przepływów migrantów nie tylko w kwestii uszczelniania granic, lecz także kreowania przyjaznej i spójnej na wielu poziomach strategii asymilacji oraz integracji.

Sahel to region południowej Sahary, rozciągający się od Atlantyku aż po Ocean Indyjski, doświadczający już teraz ogromnych przeciążeń spowodowanych zmianami klimatycznymi i gwałtownym przyrostem naturalnym lokalnych społeczeństw. Szczególnie nieodporne i wrażliwe gospodarki rolnicze, zaspakajające w głównej mierze bieżące potrzeby, nie są w stanie sprostać wyzwaniom zapewnienia równowagi pomiędzy dostarczaniem zasobów a popytem na nie. Dlatego to właśnie z tego kierunku doświadczać będziemy coraz silniejszego napływu migrantów, którzy wypychać będą narody północy Afryki z granic ich Państw.

Zmiany klimatyczne i środowiskowe wynikające z podwyższenia poziomu mórz, wzrostu ogólnego poziomu temperatur czy coraz gwałtowniejszych zjawisk pogodowych i kurczenia się strefy umiarkowanej będą dotykały coraz większe regiony w coraz bardziej nieprzewidywalny sposób. Choć dziś modele prognozowania pogody i monitoring satelitarny są w stanie na bieżąco ostrzegać przed takimi zjawiskami jak huragany czy sztormy, musimy zrozumieć, że nie da się zbudować systemów w pełni chroniących ludzi najbardziej zagrożonych regionów, którzy w obliczu braku poczucia bezpieczeństwa będą poszukiwali bezpieczeństwa na własną rękę.

Nowa kategoria uchodźcy klimatycznego – choć nie nowa historycznie – będzie coraz częściej podnoszonym w różnych gremiach międzynarodowych podmiotem wymykającym się dotychczasowemu rozumowaniu. Migracje te będą bowiem nieregularne, lecz gwałtowne. Dotyczyć też będą szerokich i sąsiadujących regionów, które często będą walczyć o dostęp do zasobów podstawowych, takich jak: woda, ziemie uprawne, łowiska czy szlaki migracyjne.

Migracje zbudowały naszą tożsamość narodową  – czy tego chcemy, czy nie. Jako społeczeństwo doświadczyliśmy gigantycznych przeciążeń.

Obiekty w obliczu migracji

Migracje, jakich doświadczamy obecnie w Polsce (głównie te ze strony uchodźców ukraińskich), obnażają bezlitośnie słabe i mocne strony systemu nieruchomości. Ceny najmów mieszkań znacząco wzrosły i zwiększyły presję na wszystkich uczestnikach rynku najmu.

Wzrosty cen najmu wydają się utrwalać, co wpływa z kolei na chęci zakupowe Polaków, generując rekordowy poziom kredytów w historii Polski. Nawet w czasach prosperity chęci zakupowe nie były na tak wysokim poziomie, co siłą rzeczy musi wpływać na ceny mieszkań, windując je do wyższych poziomów.

Coraz mniej Polaków stać na zakup. Z jednej strony negatywnie świadczy to o kondycji finansowej rodaków, z drugiej – stanowi szansę dla rynku PRS i eksplorowania nowych form najmu i użytkowania. To również szansa na uelastycznienie tego obszaru i pchnięcie strumieni inwestycyjnych w obszary dotąd uważane za niezbyt atrakcyjne, które – ze względu na ważną funkcję społeczną – mogą okazać się na tyle bezpieczne, a przy tym strategicznie, ze względu na lokowanie kapitału z funduszy emerytalnych, dywidend czy innych form inwestycji, chociażby ze źródeł samorządowych w obszar kluczowy pod względem poprawy poziomu mieszkalnictwa w Polsce.

Jeśli chodzi o rynek komercyjny w obszarze biur, nowe siły pracowników charakteryzujące się większą dostępnością i gotowością do fizycznego obcowania w ramach biur zwiększają popyt w obszarze najmów biurowych. Nowe firmy i marki, pojawiające się wraz z migrantami, większa konkurencyjność i gotowość do nawiązywania współpracy stwarzają nowy wachlarz możliwości dla właścicieli biur, a także większe zróżnicowanie w życiu społeczności biurowych. Rynek IT, BPO i SSC zdecydowanie byłby w stanie zaabsorbować nowych pracowników już teraz, gdyby nie odwrót od stacjonarnego modelu świadczenia pracy. Przy zajętości biur na poziomie 50%, wydaje się, że nowe inwestycje biurowe – poza lokalizacjami core w centrach miast – na jakiś czas wyhamują.

Bez wątpienia Polska zyskuje na przeniesieniu bliżej źródła wszelkich łańcuchów wytwarzania i dostaw. Globalny ruch związany z powrotem produkcji i logistyki na Stary Kontynent powodują boom na obiekty typu industry, które z kolei potrzebują nowych sił pracowników. Wolumen nowych inwestycji jest ogromny, a zapotrzebowanie na pracownika zdecydowanie wzrasta. To ogromna szansa dla tysięcy migrantów, którzy chcą łagodnie przejść ze swoich środowisk i przeszczepić siebie i swoje rodziny na grunt Polski. To wyzwanie również ze względu na szeroką rozpiętość geograficzną takich lokalizacji, które częściej znajdują się w tzw. Polsce powiatowej niżeli w miastach wojewódzkich.

Ogromnym wyzwaniem dla całego rynku obiektów i wszystkich klas w kontekście migracji  jest zapewnienie profesjonalnych sił obsługi całej branży. Niemal wszystkie typu w całym wachlarzu usług FM oraz w budownictwie cierpią na brak rąk do pracy, Nowi przybysze wdrażania w struktury firm z rynku mogą zwiększyć ich konkurencyjność i zdolność do zachowania ciągłości świadczenia usług oraz dalszego rozwoju wewnątrz rosnącej branży. Na brak rekrutów nie narzeka jeszcze obszar AM i PM, który całymi garściami czerpie z branży FM, co widoczne jest gołym okiem, gdy analizuje się CV i doświadczenie wielu nowych managerów z rynku nieruchomości komercyjnych. Dół piramidy musi jednak na czymś stać, a ruch kompetencji odbywać się płynnie ku górze. By sprostać powstałemu wyzwaniu, potrzebujemy więcej dostępnych i kierunkowych szkoleń oraz programów edukacyjnych wyznaczających jaśniejsze ścieżki awansów, a także wizje firm, które w swoich strategiach powinny uwzględniać z jednej strony kwestie związane z integracją imigrantów, a z drugiej – plany ciągłego rozwoju.

Same obiekty w swym fizycznym wymiarze i organizacji przestrzeni będą musiały również sprostać wyzwaniom związanym z dopasowaniem kulturowym i zróżnicowaniem etnicznym. Diversed and inclusion, choć odniesione raczej do społeczeństw obiektowych, być może z czasem zostaną przeniesione na obszar konkretnych rozwiązań, takich jak choćby: określona organizacja toalet, kuchni, digital sinange, stref wspólnych, wypoczynkowych czy stref skupienia (obiektów sakralnych). Do przeglądu pozostają również kwestie udogodnień i organizacji usług w obiektach zmierzających do zapewnienia utrzymania dobrostanu społeczności. Czy kolejna walka o najemców i pracowników rozegra się właśnie na tym obszarze? Zobaczymy. Faktem jest jednak to, że wszystkie klasy obiektów poszukują nowych rozwiązań, by lepiej dopasować się do rynku.

Ad astra

Ludzkość migrowała od zawsze. Nie różnimy się w tej kwestii od innych zwierząt, w których DNA zawarta jest cząstka o poszukiwaniu lepszych siedlisk. Ta prawidłowość uwidacznia potrzebę przetrwania i zachowania przede wszystkim ciągłości biologicznej.

Człowiek uwięziony jest jeszcze w swoim ciele, lecz jego dokonania i pamięć o nim już teraz mogą trwać przez pokolenia dzięki kulturze. Jednak, czy w przyszłości migrować będziemy do sztucznych ciał? Czy naszym domem staną się mechaniczne, sztuczne twory, które zasiedlić będzie mogła świadomość? I czy wydarzy się to, zanim skolonizujemy inne planety? Wszak bariera odległości może okazać się łatwiejsza do pokonania niż bariera technologiczna dzieląca nas od zrozumienia, w jaki sposób dokonać transferu umysłu do innych bytów fizycznych.

Migracja rasy ludzkiej, jaką znamy, jest ostatecznym wyzwaniem, z którym przyjdzie się zmierzyć całemu gatunkowi. Wydaje się, że jesteśmy coraz bliżej zrozumienia ograniczeń charakteryzujących naszą planetę. Nim osiągniemy gotowość do podróżowania w stronę gwiazd i zakładania stałych kolonii, skazani jesteśmy na powłokę Ziemi. Dlatego tak ważne jest, byśmy zdołali zrozumieć, jak ważne jest utrzymanie jej w dobrym stanie.

Inne artykuły z tego wydania

Gdy pasja spotyka profesjonalizm

Czytaj całość
Usługi i technologie

FM zorganizowany książkowo?

Czytaj całość
Zarządzanie

Ekologiczna fabryka znanych chipsów

Czytaj całość
ESG

Doradztwo w zielonych barwach

Czytaj całość
Strefa pracownika